„Włożyliśmy serce w ten konkurs” – Polacy piąci w Bischofshofen

Bishofshofen 2022 drużynówka

Drugie zawody drużynowe w olimpijskim sezonie zakończyły się dla Biało-Czerwonych piątą pozycją w stawce ośmiu ekip. W Bischofshofen nasz kraj reprezentowali Piotr Żyła, Andrzej Stękała, Dawid Kubacki i debiutujący w tym formacie Paweł Wąsek. Kolejna szansa już w najbliższą sobotę na Wielkiej Krokwi w Zakopanem.

– Fajne skoki. Było w porządku, mając na uwadze lekkie zmęczenie. Na konkurs wziąłem się do roboty. Na drużynówkę była większa motywacja, bo na tej samej skoczni robiło się trochę monotonnie… Trochę było jak na treningu, ale co zrobić? Jedziemy dalej, na Zakopane! Pewnie będą tysiące kibiców. W planie mamy jeszcze trening na Wielkiej Krokwi, więc potrenujemy na normalnym rozbiegu – zapowiada Piotr Żyła. Blisko 35-letni zawodnik był najmocniejszym punktem naszej ekipy, uzyskując 129,5 oraz 135,5 metra. 

– Myślę, że mogę być zadowolony z niedzielnych skoków. Pojawiły się błędy, bo pierwszy skok był trochę spóźniony, a w drugiej serii puściłem wszystko. Nieco przedobrzyłem, bo poleciało mi to w przód, prawa narta nie chciała wyjść z progu, ale była dobra energia w tym skoku i udało się odlecieć fajne metry. Za mną trudne dwa tygodnie, jest jakiś pozytyw z tego wyjazdu. Fajnie, że mogłem zadebiutować w drużynówce. Na górze, kiedy skacze się dla reprezentacji, jest trochę większa presja, ale podszedłem do tego na luzie i cieszyłem się skokami. Pekin to mój cel, medale są marzeniem – komentował Paweł Wąsek, który przez pięć konkursów z rzędu nie zdobył punkty do klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. W swoim debiucie w pucharowym konkursie drużynowym uzyskał 127,5 oraz 130 metrów.

– Trudno się o tym opowiada, ponieważ to nie jest stabilna dyspozycja. To nie jest super poziom. Oddawałem skoki, na jakie mnie stać. Nie dam rady zrobić niczego więcej, nie zdołam dalej skoczyć. W sumie dobrze się bawiłem, więc to na plus. W niedzielę skakałem z trochę większą pewnością i jakoś to wyglądało. Występy w drużynie na mnie jakoś wpływają, daję z siebie jeszcze więcej. Wyszło w miarę dobrze – ocenia Andrzej Stękała, którego wyniki to 128,5 oraz 125 metrów.

Skład ekipy Doležala zamykał Dawid Kubacki. Mistrz świata z 2019 roku w pierwszej próbie poszybował na odległość 133,5 metra. – To był przyzwoity skok – uważa. W finale Kubacki wylądował siedem metrów bliżej. W drugiej serii pojawiła się różnica w postaci ruchu głową podczas rozpoczęcia odbicia. To poskutkowało gorszą odległością. Dostrzegłem to po analizie, że nie poszło czysto od nogi, jak w pierwszej rundzie. To detale. Oczywiście, była inna belka i nie zwracałem uwagi na warunki, ale koniec końców był to solidny dzień. Duch zespołu ma się lepiej. Każdy z nas wykonał swoje zadanie. Mieliśmy pracować i było to widać. Włożyliśmy serce nie tylko w pracę, ale i ten konkurs. Mam większe ambicje, nie jest uradowany po tych występach, ale zrobiłem postęp. Wykonałem kilka kroczków w dobrym kierunku – kończy 31-latek.

Źródło: skijumping.pl