„Jest naszym szefem” – Piotr Żyła o współpracy z młodszym trenerem

Zgrupowanie Szczyrk

– To było niedogadanie się zawodników ze związkiem. Były same niewiadome. Trzeba było trochę poczekać, poczekaliśmy, ale teraz jest fajnie. Znowu trenujemy i mamy co robić. Czy to był bunt? I tak nie mamy nic do gadania. Nie mam zamiaru do tego wracać, bo nie na tym to polega. Należy iść do przodu i trenować. Teraz znowu mamy do tego bardzo fajne warunki, więc jestem zadowolony – nawiązuje Piotr Żyła do marcowego zamieszania w Planicy, kiedy Polski Związek Narciarski kończył współpracę z Michalem Doležalem i jego asystentami.

– Każdy początek przynosi zmiany, to reset. Tutaj mamy dość dużo zabawy poprzez powrót do podstaw. Pojawiło się sporo nowych i ciekawych rzeczy. Stawia się przed nami interesujące zadania i wykonujemy je – mówi Żyła o pierwszym zgrupowaniu na skoczni pod okiem Thomasa Thurnbichlera.

– Trochę się odświeżyło. Wiosna zazwyczaj była od próbowania różnych rzeczy, ale tutaj jest więcej nowości. Sześć lat pracowaliśmy w jednym systemie. Teraz też jest austriacki system, ale jest sporo nowych ćwiczeń. W piątek na przykład śpiewałem na rozbiegu, w locie i przy lądowaniu. Cały skok <śmiech>… Byłem tym bardzo podekscytowany, bo nigdy nie próbowałem czegoś takiego. Wcześniej skakaliśmy też stylem klasycznym czy rozpoznawaliśmy kolory na rozbiegu i mówiliśmy je w powietrzu. Nie nudzimy się, fajna sprawa! – komplementuje pomysłowość 32-letniego Tyrolczyka.

– Thomas na pewno nie jest stereotypowym trenerem. Większość ma szkoleniowców z brzuszkiem, którzy wydają rozkazy zawodnikom, a sami nie potrafią czegoś zrobić. Tutaj jest na opak, bo Thomas nie tylko pokazuje, ale i wykonuje z nami te ćwiczenia. Pokazuje ich prawidłowe wykonanie. Niektóre potrafi nawet lepiej <śmiech>… Cały czas jest w treningu, przeprowadza te ćwiczenia na sobie – chwali Thurnbichlera, który jest dwa lata młodszy od mistrza świata z normalnego obiektu.

– Nigdy nie zakładałem czegoś takiego, że w kadrze spotkam szkoleniowca młodszego od siebie. Miałem okazję ćwiczyć z młodszymi trenerami, ale to pierwsza taka sytuacja w kontekście głównego trenera. Nie widzę w tym nic dziwnego. Jest naszym szefem, a my idziemy jego planem. Jesteśmy profesjonalnymi zawodnikami, nie musi przekonywać nas do treningu. Chcesz trenować? Idziesz i trenujesz. Wcześniej też dostawaliśmy plan i go realizowaliśmy, teraz jest tak samo. Nie ma tu żadnej filozofii. Pierwsze spotkanie odbyło się online, a na kolejnym przedstawił się i zaczęliśmy trenować – kontynuuje Żyła.

– Jest sporo czasu, by myśleć o zimie. Skupiamy się na tym, co mamy robić, bo mamy dużo intensywnych treningów. Po drodze mamy Letnie Grand Prix, więc trzeba robić swoje. Trenować i bawić się tym – kończy dwukrotny triumfator zawodów z cyklu Pucharu Świata.

Źródło: Skijumping.pl