MŚ w skokach 2019 . Biało-czerwone podium .

Najbardziej nieoczekiwane rozwiązanie konkursu mistrzostw świata na skoczni normalnej stało się faktem! Dawid Kubacki (27 miejsce po pierwszej serii) został mistrzem świata na skoczni normalnej Seefeld 2019! Kamil Stoch (18 pozycja po pierwszej serii) ze srebrnym medalem, brąz dla obrońcy tytułu Stefana Krafta. Pokuszę się o stwierdzenie, że mieliśmy okazję obejrzeć dzisiaj najbardziej nieprawdopodobny konkurs w historii skoków narciarskich.
Pierwsza seria konkursowa została rozegrana w ekstremalnie loteryjnych warunkach. Skoczkowie musieli zmagać się z prawdziwym kataklizmem pogodowym. Oprócz zmiennego wiatru (od -8 do +12,6 pkt.) wyniki konkursu były wypaczane przez obficie padający śnieg z deszczem, a topiące się tory najazdowe z minuty na minutę utrudniały dokończenie pierwszej serii konkursowej. Jury zawodów nie mogło sobie poradzić z takimi okolicznościami natury, belka była wielokrotnie wydłużana oraz skracana, a zawodnicy oddawali swoje próby z belek o numerach 9,11,12 oraz 13.

Gdyby na wyniki pierwszej serii spojrzał ktoś, kto nie widział na własne oczy rywalizacji na Toni-Seelos-Olympiaschanze to stwierdziłby, że faworyci są na czołowych miejscach, a Polacy zawiedli po całej linii. Na półmetku rywalizacji prowadził Ryoyu Kobayashi (101m) przed Karlem Geigerem (100m).
Trzecie miejsce zajmował sensacyjnie młody Słoweniec Ziga Jelar (95,5 m) przed Szwajcarem Killianem Peierem (98,5 m) oraz Peterem Prevcem (94,5 m).

Szósta pozycja Czecha Filipa Sakali (93 m) była prawdziwą sensacją (zawodnik ten do tej pory nigdy nie zdobył nawet jednego punktu Pucharu Świata!), wyprzedzał on Andreasa Stjernena (96,5 m), Thomasa Aasena Markenga (92 m) oraz Stephana Leyhe (96,5 m). Czołową dziesiątkę zamykali ex aequo gospodarze – Stefan Kraft (93,5 m) i Daniel Huber (97 m).

Pierwszej serii był Kamil Stoch, który po skoku na 91,5 m zajmował dopiero osiemnastą pozycję. Nie sposób pominąć tego, że trzykrotny mistrz olimpijski startował w najgorszych warunkach wietrznych w pierwszej serii (+12,6 pkt. bonifikaty). Do finału awansowało jeszcze dwóch Polaków , Dawid Kubacki po skoku na 93 m został uplasowany na dwudziestej siódmej pozycji, a dwudziesty dziewiąty był Stefan Hula (88 m).
Zły los na wietrznej loterii wyciągnęło wielu znakomitych zawodników. Wśród nich znalazł się niestety Piotr Żyła, którego 90,5 m wystarczyło zaledwie do zajęcia trzydziestego trzeciego miejsca. Inni wielcy nieobecni drugiej serii to m.in. trzydziesty piąty Jewgienij Klimow (92m) oraz  czterdziesty piąty Norweg Johann Andre Forfang (84,5 m).

Finałowa seria zapowiadała równie niesprawiedliwe warunki, wielu polskich kibiców na pewno liczyło na spory awans Polaków, ale bardziej traktowaliśmy to w ramach oddania dobrych skoków na otarcie łez. Nikt nie mógł się spodziewać, że to co miało się wydarzyć w ciągu najbliższych kilkudziesięciu minut przejdzie do historii najbardziej sensacyjnych rozstrzygnięć polskiego sportu.
Dobry impuls do odrabiania strat dał Stefan Hula, który oddał skok na 100 m, który jak się później miało okazać pozwolił mu się przesunąć na dwunastą pozycję w konkursie. Chwilę po najstarszym z polskich reprezentantów na rozbiegu mogliśmy ujrzeć dwudziestego siódmego po pierwszej serii Dawida Kubackiego… przyszłego mistrza świata. Zawodnik z Nowego Targu poszybował na 104,5 m i jasnym stało się, że awansuje o kilka… kilkanaście…. kilkadziesiąt pozycji w klasyfikacji konkursu. Kolejni zawodnicy oddawali swoje skoki, a pogarszające się warunki atmosferyczne zaczęły odbijać swoje piętno na coraz to niższych prędkościach najazdowych rywali. Do pewnego momentu nikt o zdrowych zmysłach nie traktował na poważnie szturmu Polaka na podium, ale gdy do zakończenia zawodów zostało zaledwie kilku zawodników, a nazwiska na liście wyraźnie wskazywały na zawodników niedoświadczonych i znajdujących się na tak wysokich lokatach z przypadku, polskie serca zaczęły bić mocniej. Kolejni zawodnicy oddawali swoje próby, a Dawid cały czas stał na miejscu dla lidera konkursu, na miejscu na którym pozostał do końca zawodów. Skok lidera po pierwszej serii Ryoyu Kobayashiego przed wirtualną zieloną linię na 92,5 m oznaczał tylko jedno – Polak został mistrzem świata na normalnej skoczni! Nieprawdopodobne stało się faktem!

To był jednak w stu procentach polski dzień na mistrzostwach świata w Seefeld! Kamil Stoch, który zajmował po pierwszej serii osiemnastą pozycję, skokiem na 101,5 m w drugiej serii zapewnił sobie… wicemistrzostwo świata! Sam zawodnik nie był w stanie uwierzyć, że ten lot przesunie go w tabeli wyników o szesnaście pozycji. Mistrz świata z Val di Fiemme tuż po swoim skoku wyraźnie nie był zadowolony z oddanej próby, a w jednym z wywiadów jeszcze w trakcie trwania konkursu wspominał o mieszanych odczuciach odnośnie dzisiejszego konkursu. Pogarszające się warunki pogodowe, a szczególnie coraz bardziej zasypane mokrym śniegiem tory najazdowe nie pozwalały na zbliżenie się do wyników polskich orłów. Najbliżej tej sztuki był Stefan Kraft, który po skoku na 101 m w drugiej serii przesunął się na trzecią pozycję, tym samym również notując znaczny awans z dziesiątego miejsca po pierwszej serii.

Tuż za podium najbardziej zakręconego konkursu w historii mistrzostw świat znaleźli się Philipp Aschenwald (103,5 m), Richard Freitag (103,5 m) oraz Stephan Leyhe (99 m). Siódme miejsce zajęli ex aequo Markus Eisenbichler (102,5 m) oraz Yukiya Sato (99 m), dziewiąty był Michael Hayboeck (100 m), natomiast dziesiąty Killian Peier (98 m).

Dawid Kubacki jest czwartym polskim zawodnikiem, który sięgnął po indywidualne mistrzostwo świata w skokach narciarskich. W przeszłości tytuł ten zdobywali  Wojciech Fortuna (Sapporo 1972), czterokrotnie Adam Małysz (Lahti 2001, dwukrotnie Val di Fiemme 2003 oraz Sapporo 2007) i Kamil Stoch (Val di Fiemme 2013).

Polscy skoczkowie w najpiękniejszy możliwy sposób zrekompensowali sobie, jak i kibicom nieudane występy indywidualne i drużynowe na dużej skoczni w Innsbrucku. Zawirowania w kadrze odnośnie osoby Stefana Horngachera mocno zachwiały atmosferą w polskim obozie, jednak nasi mistrzowie pokazali, że są prawdziwymi orłami, które walczą do upadłego i nic nie jest w stanie zabrać im najcenniejszych medali, na które pracowali od początku sezonu. W poprzednim artykule wspomniałem, że to jeszcze mogą być polskie mistrzostwa, tak – to są zdecydowanie polskie mistrzostwa świata! Chwilo trwaj!

foto:TVP1